niedziela, 6 stycznia 2013

20. Ból? Dlaczego?



11.19

Płaczę. Płaczę pisząc tego posta. Załamuje ręce nad sobą. Jestem okropna. A może to ta muzyka, lecąca ze słuchawek? Już nie wiem, co się wokół dzieje. Gubię się.

Wczoraj u cioci usłyszałam, że schudłam. A później jadłam. I jadłam. I jadłam. I nawet tego nie pamiętam. Jakby jakaś część mnie nie chciała pamiętać.

Wybrałam moją drogę. Stawiłam sobie ultimatum, mogę zdobyć wymarzoną wagę, ale co jeśli mi się nie uda? Będę do końca życia zaliczać upadki i podnosić się? W kółko? Nie mam już na to siły.

Wiecie, co jest najdziwniejsze? Nikt nic nie zauważył. Okej, ciocia mi powiedziała że schudłam, w piątek też dalsza przyjaciółka, ale nie widziałyśmy się bardzo dawno. Może to takie gadanie “żeby było”? Rodzicie nie zwrócili uwagi na to, że nie jem. Dobrze? Źle? Zobaczę z czasem. Ale co jak przesadzę? Jak zejdę poniżej 48 kilogramów? Jak się nie powstrzymam?

Musze iść za niedługo, bo o 12 mam kościół. Po co? Przecież i tak nie wierzę. Nie w Boga, wykreowanego przez ludzi. Mam swojego, wymyślonego. Dziwne? Może. Ale to księża zniszczyli polską wiarę, przynajmniej moją. Widzieliście jak wygląda msza w innych krajach? Aż chce się chodzić, nawet, jeśli się nie wierzy. Ale po co, przecież my tutaj mamy nierozumnych ludzi. Są po to, żeby wydawać pieniądze, najlepiej na “Jezusa, który przez to otoczy ich swoją łaską”. Bujdy, jak jesteś dobrym człowiekiem, to nie ważne jaką religię wyznajesz i tak będzie Ci dobrze po śmierci. Jak nie, to nie. Ja to tak rozumiem.

Wycieram łzy, przyklejam sztuczny uśmiech, idę się ubierać.

14.42


Humor trochę mi się poprawił. Jestem głodna, to dobrze. Mam gotuje rosół. Nie jadłam go od dwóch tygodni. Pasuje zjeść choć trochę.

Bilans:

- 100 kcal - szklanka mleka z końcówką musli (trzeba kupić nowe, pieniędzy nie ma)

- 2 kcal - zielona herbata.

- 270 kcal - rosół.

- 50 kcal - rodzynki.

Razem: 422

Na kolację będzie pewnie chleb z serem, jak zawsze bez masła, albo coś w tym stylu.



W kościele ksiądz na mnie nakrzyczał (sic!), że nie przyniosłam kartki na bierzmowanie. Bo trzeba już było tydzień temu! Dlaczego mnie nie było na spotkaniu miesiąc temu? Nie, żebym była chora, nie mogła chodzić itp… Ksiądz też człowiek?

Wybrałam imię Irmina, jako trzecie. Prawdę mówiąc, zawdzięczam go Ver i naszemu początku znajomości. Ale więcej zdradzać nie będę. Mogę powiedzieć jedynie, że mam hopla na jego punkcie.

Cały dzień kłócę się z mamą. To o to, to o tamto. Mam dość. Dość kłótni, dość sprzątania 24/7. Dość świąt.

Za pół miesiąca się przeprowadzam. Mam nadzieję, że doczekam tego czasu.

___

Wiem, że większość z Was czyta, ale nie może poruszyć wszystkich tematów. Ale jak ktoś mi pisze że ładny bilans, jak w jego skład wchodziły słodycze, to jak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz