niedziela, 6 stycznia 2013

18. Szkolna wigilia. Nie za dobrze.


Dziękuję, na początku, za gratulację dotyczące występu :)

Niestety, na wigilii klasowej zjadłam więcej, niż chciałam. Pluje sobie teraz w twarz, ale tak chyba wszyscy mają. Trudno mi będzie powiedzieć, jaki jest bilans, na pewno ogromny.

Bilans:

- 20 kcal - łyżka płatków.

- 130 kcal - chipsy

- 300 kcal - 2 małe kawałki andruta (kurde!)

- 72 kcal - jeżyk.

- 114 kcal - trochę soku cytrynowego.

- ok. 50 kcal - 5 małych ciastek, bez cukru, tych co kiedyś.

- 2 kcal - zielona herbata.

- 200 kcal - 1/4 ziemniaka i kawałek kurczaka bez panierki.

Razem: 888.

Nie dużo? Ale te słodycze to jednak prawie sam cukier/tłuszcz.

Po powrocie do domu zwymiotowałam. Można powiedzieć, że po części specjalnie, ale z drugiej strony nie, ponieważ bolał mnie brzuch. Nie było tego wiele. Prawdę mówiąc, bardzo mało. Chciałabym, żeby było więcej.

A teraz coś milszego.

Zdobyłam 1 cel! Waga z rana: 57.7 kg. :D Tylko teraz boję się, żeby nie poszła bardzo do góry. Zważę się jutro rano (chyba), ale raczej przez resztę świąt nie będę tego robiła.

Na wigilii można powiedzieć, że pogodziłam się z pewnym chłopakiem z mojej klasy. Podoba mi się? Nie wiem do końca. W 1 i 2 klasie strasznie mnie poniżał, szarpał itp. Ale teraz zmieniłam do niego nastawienie. Po trzech latach. Jestem masochistką? Tak.

Pytanie do Was: jak namówić mamę, żeby kupiła mi zielone soczewki? Obecnie sponsoruje mi zwykłe.

Idę około 16 do galerii, może znajdę bransoletkę. Trzymajcie kciuki, aby się udało ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz