czwartek, 3 stycznia 2013

02. Dzień drugi




Dzisiaj drugi dzień diety. I okropny dzień. Obudziłam się rano, przed 6:00 (czyli jak zawsze) i już wiedziałam, że w nie będę miała dobrego humoru. Chodziłam po szkole jak zombie i nawet chyba nikt nie zauważył. Powiedziałam przyjacielowi, że po prostu boli mnie głowa, co nie było do końca kłamstwem. Lekcje były na szczęście w miarę luźne.
Później miałam projekt… i wszyscy zajadali się snikersami, paluszkami, pili soki.. a ja siedziałam jak głupia, jedząc mandarynkę. Ale jestem z siebie zadowolona, bo każdy dostawał po batonie, a ja nie zjadłam, tylko oddałam braciszkowi. :)
Dzisiejszy bilans:
- (bardzo) mała  kromka rano z almette - 80 kcal.
- 2 kanapki (z racji, że byłam w szkole 7:30 - 16:00) - 400 kcal.
- 3 mandarynki (małe) - 70 kcal.
- spagetti - 350 kcal.
Razem: 900 kcal.
Jestem niezadowolona z siebie. To górny wynik, jaki sobie ustawiłam. Wszystko przez siedzenie w szkole, gdybym normalnie była, to wystarczyła by mi 1 kanapka. Kolacji nie jem, tylko dużooo wody.
Muzyka na mnie działa inaczej. Teraz mam niechęć do wszystkiego, ale żeby też do piosenek? Mam nadzieję, że to się unormuję, jak się przyzwyczaję do takiego jedzenia.
Jutro idę do kina z klasą. Wezmę lepie dużo wody, bo popcorn to moja zguba.
Chciałam podziękować za komentarze, dużo ich nie było, ale zawsze dają do myślenia i motywują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz