czwartek, 3 lipca 2014

84. Noga za nogą i naprzód.


"I’ve never seen my dad cry
Cold as stone in the kitchen light
I’ll tell you it’s about time
But I was raised to keep quiet
This is what I’m gonna do
Gonna runaway, gonna make that move
Gonna grab clothes and when it’s morn-in’ go"

Nigdy nie widziałem mojego taty płaczącego
Zimnego jak kamień, w kuchennym świetle 
Mówię ci, to najwyższa pora
Ale zostałem wychowany tak, by siedzieć cicho
I oto, co zamierzam zrobić
Ucieknę, zrobię ten krok
Wezmę ubrania i wyruszę, gdy nastanie ranek






Gdzie mój kalendarz z cytatami? Tak dawno go nie używałam.

"Otwórz swoje ramiona na zmianę, lecz nie wypuszczaj swoich wartości" 
- Dalajlama



Próbowałam coś napisać. Wczoraj, dwa dni temu... ale nie wiedziałam co. To nie tak, że teraz wiem. Po prostu muszę, czuję taką potrzebę.

Jem normalnie. Ugh, nienawidzę tego zdania. Tych słów. Ich znaczenia.
Od następnego wtorku będę chodzić na siłownię, bo nałożyły mi się obowiązki i teraz nie mam czasu. Za to próbuję ciągle być aktywna fizycznie, dzisiaj na przykład byłam biegać. I od operacji był to mój najlepszy bieg (jeśli chodzi o dystans), koło 7 km. W przeciągu miesiąca prawie wróciłam do mojej formy :) Udało się. Zaliczone.

Nie schudłam za bardzo. Ważę 61 kg. Ale już mnie ta liczba nie przeraża. Okej, chcę żeby była mniejsza. Nie chcę się do niej przyznawać. Ale w głębi duszy wiem, że nie mam innego wyboru. Tylko dalej próbować.

A niżej moja nowa koszulka, zamówiona tutaj.


Tylko musi mi zejść tłuszcz z brzucha żebym mogła w niej chodzić...






Co dalej? A kto to wie. Trzymajcie się, chudnijcie, bawcie się. Bo życie jest tylko jedno i trzeba je właściwie przeżyć. I pamiętajcie, że słowo "właściwie" każdy definiuje inaczej.